sobota, 20 czerwca 2015

TATUAŻE - co i jak?

Hahahaha, bo o czym innym mogłabym napisać. :) Tatuaże to mój ulubiony temat i jeśli ktoś chce zwrócić moją uwagę i "kupić" zainteresowanie na dłużej - trafia tu w dziesiątkę. Jestem pewna, że ma tak każdy, kto posiada więcej niż jeden tatuaż. Istnieje bowiem dziwna zależność - robisz jeden, a kiedy ci się wygoi, myślisz o następnym. Pozdrawiam wszystkich wydziaranych, a tych co chcą być i zastanawiają się, jak to jest - zapraszam do lektury.

Skąd pomysł na notkę? Otóż ostatnio byłam na pewnym wydarzeniu w Lublinie - BENEFICIE TATUATORSKIM. Dziarały jedne z najlepszych moim zdaniem tatuatorek w lubelskim - Klaudia, która wręcz skradła moje serce nie tylko talentem, ale i osobowością (dlatego od pewnego czasu jestem jej stałą klientką) oraz Kama, która specjalizuje się w dotworku, czyli tatuażach z tzw. "kropeczek". Uwielbiam ich prace i podziwiam  za precyzję. Wróciłam oczywiście z nowym (szóstym) dzieciątkiem, które na razie silnie daje o sobie znać pieczeniem i ogromną opuchlizną. Niestety, tatuaż nie od razu wygląda wspaniale, czeka go proces gojenia, o czym wspomnę w dalszej części.

NAJWAŻNIEJSZE RZECZY, ZANIM SIĘ WYDZIABIESZ.

1) Pamiętaj - im później się na to zdecydujesz, tym lepiej. Wiem, wiem, pisze to dziewczyna, która w ciągu kilku miesięcy wydziarała się tak straszliwie, że na mieście chodzą plotki, iż ma całe nogi w dziwnych mazajach :') Jednakże, zanim się wytatuowałam, dosyć długo myślałam nad wzorem. Pomysł na tatuaż pojawił się jakieś dwa lata temu. Z perspektywy czasu, wzór, który chciałam sobie wtedy wytatuować był po prostu tragiczny i gdybym wtedy zdecydowała się na jego realizację, teraz pewnie żałowałabym tego do końca życia. Dlatego - IM BARDZIEJ DOJRZAŁY JESTEŚ, TYM BARDZIEJ DOJRZAŁE BĘDĄ TWOJE POMYSŁY I SPOJRZENIE NA ŚWIAT. Oczywiście są wyjątki, ale zanim okażesz się tym wyjątkiem, najpierw dorośnij :) Chodzi mi oczywiście o dojrzałość psychiczną, co jest kwestią indywidualną. Chyba nie chcesz się za kilka lat wstydzić, że zdecydowałeś/aś się na wydziaranie słodkiego misia albo konika (celowo przejaskrawiam). Ale uwierzcie mi - linie przerywane i małe nożyczki na końcu, tak jak w wycinankach, co sugeruje "przetnij tutaj" NIE są dobrym pomysłem. Jaki jest najlepszy wiek na pierwszą dziarę? MOIM zdaniem, po osiągnięciu pełnoletności. Niby wiek nic nie znaczy, ale przynajmniej oszczędzisz sobie krzywych spojrzeń twoich nauczycieli. Bo mama zawsze będzie krzywo patrzeć, jeśli sama nie ma tatuaży i ma problem z wrzuceniem na luz. A na studiach to już inna sprawa. Tak naprawdę wszyscy mają cię tam w D (najbardziej w dziekanacie), sam za siebie odpowiadasz, nikt się nie bawi w nagany i lekcje wychowawcze.

2) MYŚL PRZYSZŁOŚCIOWO. Najgorsza rada. Jak robisz tatuaż, mówisz YOLO i ch*j. A za parę lat będziesz sobie pluć w brodę. Ale to tylko i wyłącznie twoja sprawa. STOP. Jestem zdania, że pewnych rzeczy nie powinno się żałować. Tatuaż jest jak znak, który przypomina ci o twojej duszy, osobie sprzed lat. JEDNAK. Tatuaże powinny przypominać radosne chwile, albo kojarzyć się z ważnymi osobami. Odradzam tatuaże upamiętniające ból, chyba, że ktoś lubi być masochistą i sprawiać sobie ciągłe cierpienie z każdym spojrzeniem. I jeśli ktoś nie jest osobą skrajnie kontrowersyjną i nie ma wszystkich ludzi i ich przemyśleń głęboko w D, niech nie decyduje się na kontrowersyjne wzory. Za kilka lat będzie tego żałować, jestem pewna. W odwrotnej sytuacji, niech sobie dziara tyle prowo, ile chce :D

3) NIE DZIARAJ IMION BYŁYCH, AKTUALNYCH, PRZYSZŁYCH I NIEDOSZŁYCH. Po prostu NIE. Ale imię mamy, taty, babci, córki czy syna - jak najbardziej.

4) JEŚLI NIE JESTEŚ PEWIEN WZORU I ZMIENIASZ ZDANIE Z PRĘDKOŚCIĄ ŚWIATŁA - NIE DZIARAJ SIĘ. Przynajmniej do momentu, kiedy będziesz w pełni pewien. Lepiej zrobić sobie tatuaż z chipsów, ew. henny. Mniej boli i szybciej się zmywa :D Dotyczy to także podejmowania decyzji - jeśli masz z tym problem, naucz się je podejmować i wróć.

5) Robienie tatuażu wiąże się z porzuceniem praktyk alkoholowych na jakiś czas - kilka dni przed i po. Jeśli nie jesteś w stanie oderwać się od kieliszka czy butelki z piwem - daruj sobie :)

6) O tatuaż trzeba dbać. Jeśli nie jesteś systematyczny/a i nie masz wyrobionych nawyków, będziesz mieć problem z wykonywaniem rutynowych czynności z tym związanych.

7) Jeśli uwielbiasz się opalać - muszę cię zmartwić. Piękna opalenizna albo piękny tatuaż przez lata. Wybierz jedno.

8) Przygotuj się na krzywe spojrzenia i komentarze pod twoim adresem. W szczególności od moherów.

9) Jeśli chcesz mieć tatuaż wykonany dobrze, musisz wyskoczyć z kasy. I to tak, żeby objętość portfela zmniejszyła się o połowę.Czyli, w skrócie - nie warto oszczędzać.

10) Idź do dobrego, sprawdzonego studia. Oglądaj galerię, oceniaj. Powołaj się na opinie znajomych, którzy już tam byli. Ważne też, żeby wzór pasował do stylu artysty i nie wykraczał poza jego możliwości. Jeśli już piszesz z jednym, słuchaj rad, on wie lepiej jak to wyjdzie na skórze. Dobrym tatuatorom nie zależy wyłącznie na kasie, ale także na tym, by to wyglądało zajebiście.. Nie robią dziar na odpie*dol. To także w ich interesie :)

11) Staraj się nie kopiować namiętnie wzorów z internetu. Nie nalegaj, jeśli tatuator powie, że ci to trochę przerobi. Istnieje coś takiego, jak prawa autorskie. I zrozumiałym jest to, że chce włożyć w pracę trochę siebie. Poza tym, dobrze ci ze świadomością, że taki tatuaż może mieć milion innych ludzi na świecie? Moim zdaniem lepiej mieć niepowtarzalny wzór, tak jak ty jesteś niepowtarzalny i jedyny. No chyba, że będzie taka s*ka, która twój wzór skopiuje. Ale to już jej problem :)


DZIARANIE - CZY TO BOLI? JAKIE TO UCZUCIE?

Cóż, ból jest kwestią indywidualną. Dlatego wszystko co powiem, będzie DLA MNIE. Nikt nie może zapewnić, że "to nie będzie bolało" albo "to będzie jak ukłucie komara". Można jednak mniej więcej oszacować próg bólu i wrażliwość skóry, a także w razie czego manipulować poziomem odczuwanego dyskomfortu. Zacznijmy od szacowania. Przypomnij sobie dla przykładu, jak reagowałeś, kiedy skręciłeś rękę, albo jak znosiłeś polewanie rany wodą utlenioną. Można wziąć pod analizę każdą sytuację, w której potencjalnie odczuwa się ból. Oczywiście dziaranie to inny rodzaj bólu, ale to na razie czysta teoria. Np. ja strasznie wyłam, kiedy mama mi polewała rany wodą utlenioną. Znosiłam to gorzej niż inne dzieci. Mam także wrażliwą skórę, potrę lekko i już mam piękną czerwoną plamę. Podrapię się i mam cudowne czerwone, opuchnięte kreski. Cóż, mój próg bólu jest niski, to znaczy, że bardziej odczuwam ból niż osoba o progu wyższym. A ból przy tatuowaniu mogę określić jako pobieranie krwi milion razy na sekundę :D Jest to piekąco-ostry ból. Ciekawym faktem jest to, że za każdym razem odczuwam to inaczej. I założę się, że to zauważyło większość osób. Ból zależy nie tylko od jego progu, ale m.in. także od igły, tatuatora, tatuowanego miejsca oraz samopoczucia, nastawienia osoby tatuowanej. Są igły bardziej ostre oraz te mniej. Są grubsze i cieńsze. Są "rozcapirzone" i te "zbite". Mówi się, że te cieńsze "bardziej bolą", o tych bardziej ostrych nie muszę wspominać. Oczywiście podkreślam, że to jest mój punkt widzenia i jakieś doświadczenie, które nabyłam. Nie znam się dobrze na igłach, maszynkach i tuszach ani sprawach, na których doskonale zna się tatuator. Nie od dziś wiadomo, że miejsca na ciele posiadają różną wrażliwość. To także kwestia indywidualna. Kogoś bardziej bolało na żebrach, niż na biodrze, a inną osobę zupełnie odwrotnie. Może się okazać, że to wcale nie bolało. Jednak nie ma osoby, która jest zupełnie niewrażliwa na ból. Każdy coś czuje, jednak z różną siłą. "Nic nie boli" może być również przechwałką i próbą "zachowania twarzy". Faceci coś o tym wiedzą :) Jednak ile razy ja mówiłam, że "trochę boli" a w środku wiedziałam, że jest zupełnie inaczej :) Pierwsze i ostatnie minuty są zawsze najbardziej bolesne (dla mnie). Skóra z czasem przyzwyczaja się do bólu. Pod koniec tatuowane miejsce jest już czerwone i opuchnięte, dlatego ból daje się bardziej we znaki. Ma na to wpływ również zmęczenie - kilka godzin bez ruchu i z pewnym dyskomfortem robi swoje. Wspomniałam także o samopoczuciu w danym dniu. Słyszałam, że wiele osób tego doświadczyło - im gorszy dzień, tym bardziej boli. Całkowicie się z tym zgadzam. Najlepiej jest się porządnie wyspać i najeść oraz zabrać ze sobą różne przekąski i wodę. Co do manipulacji poziomem odczuwanego bólu, istnieje wiele sposobów, żeby sobie z nim poradzić. Najlepiej jest się w środku nastawić, że to nic strasznego, że nie będzie boleć. Tak zwykle jest, że jeśli spodziewamy się czegoś bolesnego, to bardziej to później odczuwamy. Istnieje wiele badań psychologicznych na udowodnienie tego faktu. Ja osobiście jestem zdania, że wszystko jest w naszej głowie. Jeśli z początku nastawimy się negatywnie na coś, to na pewno to będzie negatywne. Dlatego najlepiej wyluzować. Tyle ludzi wydziaranych i żyją! :D W trakcie także można powtarzać jak mantrę "nie boli aż tak bardzo, spokojnie". Mi to bardzo pomaga. Można także, a nawet należy, zaprzątać sobie głowę innymi myślami, np. na temat pogody albo innych spraw. Tatuażyści często zagadują, byśmy przestali myśleć o bólu. Opowiadasz coś, co nie ma nic wspólnego z bólem i tatuażami, i nagle uświadamiasz sobie, że przecież "ej! przez te 5 minut nie czułem/am właściwie nic! jest git" i zaczynasz się uspokajać. Muzyka też ma ogromny wpływ. Wsłuchujesz się, tupiesz nogą a twoje myśli zaczynają błądzić wokół innych spraw, a ty sam zdajesz się być w innym świecie. Można także trochę wcześniej posmarować sobie skórę maścią przeciwbólową, typu "Emla". Jednak nie jestem pewna czy to tylko placebo czy genialny specyfik. Tak czy siak, w obu przypadkach, powinno zadziałać :)

DZIARANIE

Trwa zazwyczaj kilka godzin. Skóra w trakcie robi się czerwona i opuchnięta, często nabiega krwią i wypuszcza osocze. To normalne i nie ma się czego bać. Przy czarnym tuszu tego tak nie widać, natomiast kolory mogą nieco zmienić swoją barwę, jednak nie ma to wpływu na końcowy wygląd. Po wszystkim tatuator przemywa dzieło, smaruje wazeliną, która ma hamować krwawienie i owija folią, by nie dostały się bakterie. Tatuaż to RANA, dlatego od tego momentu trzeba dbać o higienę tego miejsca i odpowiednio pielęgnować do wygojenia.

GOJENIE

Są różne szkoły dotyczące tego, jak dbać o świeży tatuaż w tych dniach. Wasz tatuator na pewno powie wam co i jak. Ja przedstawie wam sposób, który się sprawdza u mnie.
Mam wrażliwą skórę, dlatego zawsze do dwóch godzin po tatuowaniu moja opuchlizna stopniowo wzrasta. Ból także się nasila. Wypływa osocze. Ze względu na to obchodzę się z danym miejscem jak z dzieckiem. Po przyjściu do domu MYJĘ RĘCE i zdejmuję folię. Czasami nie od razu, zależy czy wypływającego osocza jest dużo i czy sprawia mi to większy dyskomfort. Przemywam tatuaż namoczonym ręcznikiem papierowym w ZIMNEJ wodzie z delikatnym płynem do higieny intymnej. Trzeba pozbyć się osocza, które do tej pory zdążyło wyciec. Ciepła woda rozszerza pory, dlatego przez skórę ucieka więcej tuszu!!!! Zimna woda temu zapobiega a także przyjemnie chłodzi i przynosi ulgę. Płyn do higieny intymnej przez swoje ph sprawia, że w ranie nie rozwijają się bakterie. Trzeba pamiętać, że nie należy zbytnio moczyć tatuażu, bo to wpłynie na jego późniejszy wygląd. Zero długich kąpieli, zero basenów, zero sauny. I oczywiście zero opalania, alkoholu przez kilka dni. Następnie delikatnie osuszam miejsce i smaruję cienką warstwą maści BEPANTHEN. Należy dbać o stałe nawilżenie tatuażu. Nie można jednak używać balsamów ani kremów nawilżających, dopóki tatuaż nie będzie wygojony. Te specyfiki nie zawierają składników, które przyspieszają gojenie, natomiast często mają w składzie alkohol, który wysusza. Pomijam już potencjalne pieczenie :) Z ilością maści trzeba uważać, żeby nie rozmoczyć tatuażu. Cieniutka warstwa wystarczy. Następnie owijam miejsce oddychającą folią, która stanowi mechaniczną ochronę przed bakteriami i otarciami. Procedurę powtarzam co kilka godzin dotąd, aż osocze i tusz przestanie wypływać, czyli ok. 3 dni. Potem staram się, by rana goiła się przy dostępie powietrza. W domu ubieram się tak, żeby materiał nie dotykał do tego miejsca, natomiast jeśli wychodzę, zawsze nakładam folię. Po kilku dniach naskórek zaczyna się złuszczać. U niektórych są to kolorowe, cienkie strupki, u innych po prostu schodząca skóra. NIE ZDRAPYWAĆ - ubytki w tuszu gwarantowane!!!! Pod spodem zaczyna ukazywać się powoli już właściwy wygląd tatuażu. Kolor pod spodem jest odrobinę bledszy i mniej intensywny, ale to normalne. Po zejściu całego naskórka można uznać, że pierwszy etap gojenia się zakończył. Przez jakiś czas może jeszcze schodzić druga warstwa, jednak kolor już nie ulegnie zmianie. Cały wzór wyróżnia się ze względu na swoje błyszczenie i wypukłość. Z czasem jednak będzie to mijać i tatuaż zacznie wyglądać jak "stopiony" ze skórą. Kiedy to nastąpi, można mówić o całkowitym wygojeniu (ok. 2 miesiące). Nie oznacza to, że po całym procesie należy przestać o niego dbać. Trzeba często smarować go balsamami i kremami - teraz już można :) W lecie koniecznie krem z filtrem 50+, no chyba, że chcecie, żeby wam wyblakł jak czarna koszulka suszona w pełnym słońcu na prawej stronie. Może się zdarzyć, że mimo wzorowej pielęgnacji pojawią się jakieś ubytki w tuszu. Skóra zawsze coś wyrzuci, w końcu pozbywa się ciała obcego :) Jeśli to nie z winy lichej pielęgnacji, każdy porządny tatuator umówi was wtedy na darmowe poprawki.

Poniżej zamieszczam kilka zdjęć. Już ktoś chciał skopiować jeden z moich tatuaży, jednak został zdemaskowany i zgaszony :D Mam nadzieję, że wam nie przyjdzie to do głowy. Gratuluję tym, którzy dotrwali do końca :) Miłej soboty ludziska!








Search This Blog

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka