Kiedyś, kiedyś zapowiadałam, że ponownie uruchomię bloga. Postanowiłam nie rzucać jak zwykle słów na wiatr - OTO JESTEM.
Czasem
nasuwa mi się pytanie - po co to komu? Czytanie czyichś wypocin
interesuje tylko internetowych stalkerów, a poza nimi... Cóż. Mało kogo
obchodzi to, co jadłam na śniadanie, co kupiłam na promocjach w
Rossmannie, jaki tusz do rzęs polecam, albo co założyłam na swoje
wielkie wyjście do warzywniaka za rogiem. Nie trzeba się oszukiwać. Moje
życie nie jest aż tak interesujące, bym chciała się nim z kimkolwiek
dzielić publicznie. Dlatego to nie będzie typowy blog. Mam nadzieję.
Czasem
kusi pochwalenie się nowymi ciuszkami i butami, bo, OFKORS, jestem
typową kobietą. I jak typowa kobieta lubię zakupy, kosmetyki i jaram się
wszystkim, co jest po przecenie - nieważne czy to jest ładne czy też
wygląda jak typowa szmata do podłogi. Ale. Czasy gimbazy dawno minęły.
Nie jestem już gimbusem, ani licealistką. Studentką też już nie, od
niedawna.To, kim teraz jestem, zobowiązuje do czegoś więcej.
Kim
teraz jestem? Co się pozmieniało? (UWAGA - TA CZĘŚĆ JEST DLA OSÓB,
KTÓRE LUBIĄ WIEDZIEĆ O KIMŚ WIĘCEJ NIŻ INNI) Oprócz tego, że nadal
jestem niesamowicie sarkastyczna, gwałtowna, zmienna i
problematyczna... 1) Jestem świadoma. Świadoma celu, jaki sobie
obrałam, świadoma swoich słabych stron i wad, ale także zalet i
wszelkich walorów. Świadoma tego, jak wykorzystywać swoje talenty i jak
je rozwijać. 2) Aktywna. Artystycznie i ogółem, życiowo. Mimo to,
że rzuciłam swój wymarzony kierunek (ZMIENIŁAM ZDANIE), nie spoczęłam
na laurach, nie zachowuję się jak typowy pasożyt i leniuch. Nie błąkam
się bez sensu i nie marnuję swoich z góry policzonych oddechów na
rzeczy, które mnie nie uszczęśliwiają. Nie leżę w domu plackiem i nie
snuję wywodów bez końca, które prowadzą donikąd, a jeśli już mają do
czego prowadzić, to jedynie do spadku nastroju i paranoi we wczesnym
stadium rozwoju. 3) Szczęśliwa. I to jest najważniejsze. Nie
wiem, skąd dokładnie wzięła się ta siła, którą teraz dysponuję.
Obojętność i dystans to "rzeczy", które jeszcze do niedawna nie były mi
znane. Owszem, czasem zdarza mi się rozkleić w najmniej odpowiednim
momencie, ale przez większość czasu mogę o sobie dumnie powiedzieć
"zimna suka". A co to ma wspólnego ze szczęściem? Doszłam do wniosku, że
wieczne zamartwianie się beznadziejnymi ludźmi nie ma najmniejszego
sensu (i tak umrą). Nie jestem typem osoby, która włazi wszystkim w
tyłek. Jestem miła, ale do czasu. A potem, hm... nie chcecie wiedzieć.
Cóż, nad cierpliwością przyjdzie mi jeszcze popracować. 4) Wolna. Uwolniłam
się od wielu rzeczy, które przeszkadzały mi jako tako funkcjonować.
Przyznam, że było tego całkiem sporo, ale nie byłam w stanie tego
dostrzec. Musiało się nieźle "zadziać", żebym w końcu otworzyła oczy i
pozbyła się zbędnych śmieci.
5) Zdecydowana. Wiem, czego
chcę, czego oczekuję od życia i od siebie, dążę do tego pewnie i z
podniesioną głową. Ogarnęłam ten temat totalnie, absolutnie, całkowicie,
całościowo (wybierz jedno). Dotyczy to również mniej ważnych rzeczy,
np. wybierania głupiego jogurtu (przecież tyle różnych kombinacji
lubisz, masz tylko x zł - halo, to NAPRAWDĘ trudna decyzja). 6) Niezależna.
Chodzi głównie o sferę kontaktów damsko-męskich. Żaden facet do
szczęścia mi nie jest potrzebny. POWAŻNIE. Jeśli miałabym wybierać
między randką ze mną a z jakimś kolesiem, zgadnijcie kogo bym wybrała.
Nie mogę pojąć, dlaczego kobiety tak latają za facetami. Przecież to
kompletne przygłupy (bez obrazy panowie, po prostu rzadko używacie
mózgu, częściej myślicie c==3). Śmieję się, a niedawno sama tak robiłam.
Ale bez obaw, wynagrodziłam sobie cały ten stracony z wami czas :)
Co
do samego bloga. Będzie dużo zdjęć i notek, na dosyć INTERESUJĄCE
tematy. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. POLECAM, EJ, CZYTAJCIE
MNIE DOBRA?
Przy okazji uzupełniam braki w zdjęciach. Przedstawiam wam czarującą Alicję w krainie prawie tak czarującej, jak ona sama. Enjoy!